piątek, 13 stycznia 2017

Mój Bullet Journal


Oj ile ja się naszukałam idealnego BJ. Na wkurzałam. Irytowałam.

Jakieś pół roku temu pierwszy raz przysiadłam do tego projektu. Do tego kalendarza idealnego, notatnika, codziennika.

 

W szale uwielbienia zeszytów, kolorowych przydasi, papierniczych drobiazgów...koniecznie kolorowych...zaczęłam kupować zeszyty. Takie piękne, w końcu jak ich nie wykorzystam to się nie zmarnują...to nie mięso...leżeć mogą ;P



Pierwszy zeszyt zaczęłam zapełniać.

Moje pierwsze spostrzeżenia:

1. Nie lubię jak się pomylę w pisaniu czy rysowaniu tabelki w zeszycie...nie tylko o tabelki chodzi, np. nie lubię jak wpisywałam tydzień, czy dzień po dniu i nie były one takiej samej wielkości, nie były identyczne.
2. Więc jak się pomyliłam, to wyrywałam stronę...
3. Nie lubię jak zapomnę lub znajdę inny odpowiadający mi spis...tabelkę / rozkładówkę dnia / czy co kolwiek innego
4. Wyrywam stronę i robię odpowiadającą mi tabelkę w odpowiednim miejscu...
5. Właśnie! odpowiadające miejsce w zeszycie na daną rzecz! Nie możliwe! Zrobiłam rozkładówkę roczną (kilka razy się pomyliłam), zrobiłam miesiąc (brzydki i mi się nie podobał), zrobiłam dzień...i zapomniałam wcześniej o tygodniu...
6. Nie lubię wyrywać stron!

 

Bardzo nie lubię rysować tabelek i marnować na nie czasu.
Wolę ozdabiać. Przyklejać itp.


Oj, prowadzenie tego dziennika w zeszycie było dla mnie nie możliwe.
Zaniechałam projektu. Bardzo się zniechęciłam.

Ale coś mi nie dawało spokoju. Chciałam mieć planner idealny, więc znowu zaczęłam szukać.
Znalazłam gotowe strony do uzupełniania.
Do segregatora mogę przecież wpinać odpowiednie tabelki gdzie tylko zechcę.

Super!

Ale w gotowcach innych osób jest jeden wielki minus. Są rzeczy kompletnie których nie chcę. Tabelki których nie potrzebuję. Za mało miejsca na jedno, za dużo na inne.
Angielsko języcznych nie trawię, a polskich nie mogłam znaleźć.

Znam siebie i swoje zwyczaje i wiem ile miejsca i jakiego powinnam mieć. W gotowcach tego nie znalazłam.

Więc stwierdziłam, że sama zrobię tabelki i wszystko co potrzebuję na komputerze w wordzie. Minimalistyczne lecz eleganckie, wszystko to czego potrzebuję!

Teraz tylko drukować i uzupełniać, ozdabiać i przyklejać naklejki i taśmy.


Tak sobie przeglądałam, internet w poszukiwaniu inspiracji, że zdałam sobie sprawę, że kiedyś - całkiem niedawno prowadziłam, takie niby coś typu bullet journal. Był to oczywiście pamiętnik...większość dziewczyn prowadziła pamiętnik.


W moim było wszystko, dosłownie wszystko, cała ja. Bardzo mi się on podoba. Jest mega gruby, pobazgrany, powyklejany...taki mój. Prowadziłam go od gimnazjum aż po zakończeniu studiów. I jak skończyło mi się w nim miejsce, zaczęłam drugi, lecz w połowie zaniechałam wpisów...już mi się nie chciało spisywać dni. A szkoda, bo jak czytam sobie wspominki to kurczę, o tylu rzeczach zapomniałam!


No ale nic straconego. Teraz będę miała bullet journal z dziennikiem 5 letnim :)















Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuję za każdy komentarz.

Miłe słowa jak i krytykę przyjmę z otwartymi ramionami :)